Ślub z zemsty – historia, która zmieniła wszystko

Wybuchłam płaczem, kiedy zobaczyłam na Facebooku zdjęcie z zaręczyn mojego chłopaka – a raczej już byłego – z moją najlepszą przyjaciółką. Nie minęła nawet doba od naszej kłótni, kiedy powiedział mi, że potrzebuje czasu i przestrzeni. A teraz patrzyłam na ich splecione dłonie, pierścionek i podpis: „Powiedziała TAK!”. Zemdlałam. Obudziła mnie mama, polewając mi twarz zimną wodą.

– Kinga, co się stało? – jej głos drżał.

– On… on się jej oświadczył…

Mama spojrzała na ekran mojego telefonu. Zbladła.

– To jakiś żart? Przecież jeszcze wczoraj był u nas na obiedzie!

Nie byłam w stanie mówić. Wybiegłam z domu, nie wiedząc dokąd. Przez godzinę błąkałam się po osiedlu, aż w końcu usiadłam na ławce pod blokiem. Zadzwoniła do mnie Ola, moja młodsza siostra.

– Kinga, wracaj do domu. Mama płacze. Tata zaraz wróci z pracy i będzie awantura.

Nie chciałam wracać. Bałam się konfrontacji z rodzicami, ale jeszcze bardziej bałam się własnych myśli. W końcu wróciłam. Tata już był w domu.

– Co się dzieje? – zapytał surowo.

Mama pokazała mu zdjęcie na telefonie. Tata zacisnął pięści.

– Nie pozwolę, żeby ktoś tak potraktował moją córkę! – krzyknął.

– Tato, proszę… nie rób sceny…

Ale on już dzwonił do rodziców Bartka. Słyszałam tylko urywki rozmowy:

– Jak mogliście pozwolić synowi na coś takiego?… Tak, wiem, że to jego życie, ale Kinga jest załamana!… Nie chcę go więcej widzieć w naszym domu!

Zamknęłam się w swoim pokoju i przez trzy dni nie wychodziłam nawet do łazienki. Ola przynosiła mi jedzenie pod drzwi.

Czwartego dnia zadzwoniła do mnie Magda – ta sama przyjaciółka, która ukradła mi chłopaka.

– Kinga, musimy porozmawiać.

– Nie mam ci nic do powiedzenia.

– Proszę… To nie tak, jak myślisz…

– A jak? Że przypadkiem wpadliście sobie w ramiona?

Rozłączyłam się. Po chwili dostałam SMS-a: „Jutro bierzemy ślub cywilny. Chciałabym, żebyś była świadkiem”.

Poczułam się tak, jakby ktoś mnie uderzył w twarz. Złość mieszała się ze wstydem i rozpaczą. Wybiegłam z domu i poszłam do parku. Tam spotkałam Pawła – chłopaka z sąsiedztwa, którego znałam od dziecka.

– Kinga? Wszystko w porządku?

– Nic nie jest w porządku! – wybuchłam.

Usiadł obok mnie na ławce i milczał przez chwilę.

– Chcesz się zemścić?

Spojrzałam na niego zdziwiona.

– Co masz na myśli?

– Udajmy parę. Pokażmy im, że nie jesteś sama. Może nawet… weźmy ślub?

Zaśmiałam się przez łzy.

– Ty chyba zwariowałeś!

– Może trochę. Ale pomyśl – oni będą zazdrośni, a ty poczujesz się lepiej.

Wróciłam do domu z tą myślą w głowie. Całą noc nie spałam. Rano napisałam Pawłowi: „Zróbmy to”.

Rodzice byli w szoku, kiedy im powiedziałam.

– Kinga, to nie jest zabawa! – mama była przerażona.

– Wiem, ale chcę zamknąć ten rozdział raz na zawsze.

Tata milczał przez chwilę.

– Jeśli to twoja decyzja… będziemy cię wspierać.

Ślub cywilny zorganizowaliśmy w dwa tygodnie. Ola była moją świadkową. Paweł zaprosił tylko swoją mamę i młodszego brata. W dniu ślubu byłam przerażona i podekscytowana jednocześnie. Kiedy podpisywaliśmy dokumenty, spojrzałam Pawłowi w oczy – zobaczyłam tam coś więcej niż tylko grę czy zemstę. Był poważny i czuły.

Po ślubie poszliśmy do małego baru mlecznego na obiad. Rodzice Pawła byli mili, ale wyczuwalna była niezręczność.

Wieczorem zadzwoniła Magda:

– Słyszałam… Gratulacje?

– Dzięki – odpowiedziałam chłodno.

– Naprawdę go kochasz?

Zawahałam się.

– A ty Bartka?

Rozłączyła się bez słowa.

Pierwsze tygodnie małżeństwa były trudne. Mieszkaliśmy u moich rodziców w małym pokoju. Mama ciągle narzekała:

– Kinga, nie możesz tak żyć! To nie jest normalne!

Tata próbował mediować:

– Dajcie im czas, młodzi muszą się dotrzeć.

Ola była jedyną osobą, która mnie wspierała bezwarunkowo.

Paweł pracował jako kierowca autobusu nocnego. Często wracał zmęczony i rozdrażniony. Ja szukałam pracy po studiach pedagogicznych, ale bez doświadczenia nikt nie chciał mnie zatrudnić. Codziennie kłóciliśmy się o pieniądze i przyszłość.

Pewnego wieczoru Paweł wrócił późno i rzucił klucze na stół.

– Mam tego dość! Twoja matka traktuje mnie jak intruza!

– A co ja mam powiedzieć? To ty chciałeś tego ślubu!

– Myślałem, że ci pomogę…

Zaczęliśmy płakać oboje. Po raz pierwszy od dawna przytulił mnie mocno i długo.

– Przepraszam – wyszeptał – Chciałem dobrze…

Od tego dnia zaczęliśmy rozmawiać szczerze o wszystkim: o bólu po zdradzie, o strachu przed przyszłością, o naszych marzeniach i lękach. Z czasem zaczęliśmy się do siebie zbliżać naprawdę – nie tylko udawać przed światem.

Po kilku miesiącach znalazłam pracę jako nauczycielka w przedszkolu. Paweł dostał awans na kierownika zmiany. Wynajęliśmy kawalerkę na obrzeżach miasta i powoli zaczęliśmy budować własny dom – nie tylko ten z cegieł, ale przede wszystkim dom w naszych sercach.

Rodzice zaakceptowali naszą decyzję dopiero wtedy, gdy zobaczyli, że jesteśmy szczęśliwi mimo trudności. Magda i Bartek rozstali się po pół roku – podobno Bartek ją zdradził z koleżanką z pracy.

Czasem zastanawiam się, czy można zbudować szczęście na gruzach czyjegoś serca. Czy gdyby nie tamta zdrada i ślub z zemsty, odkryłabym prawdziwą miłość? A wy – wierzycie w drugą szansę po wielkim bólu?