Szczerość po śmierci: Tajemnice mojego męża Ivana, które zmieniły wszystko

– Nie wierzę, że go już nie ma – wyszeptałam, patrząc na czarne litery wyryte na świeżym nagrobku. Ivan Nowak. Mój mąż. Mężczyzna, z którym spędziłam dwadzieścia lat życia. Stałam na cmentarzu, wśród wilgotnych liści i szarego nieba, a łzy spływały mi po policzkach. Mama ściskała mnie za rękę, ale jej dotyk wydawał się odległy, jakbyśmy stały po dwóch stronach szyby.

– Musisz być silna, Aniu – powiedziała cicho. – Ivan by tego chciał.

Ale czy na pewno? Czy naprawdę znałam człowieka, z którym dzieliłam łóżko, dom i marzenia?

Wszystko zaczęło się sypać już podczas przygotowań do pogrzebu. W szufladzie jego biurka znalazłam kopertę zaadresowaną do „Katarzyny K.”. Nie znałam żadnej Katarzyny K. w jego życiu. Otworzyłam ją drżącymi dłońmi. W środku był list – czuły, pełen słów miłości i tęsknoty. „Kasiu, nie mogę bez ciebie żyć. Wszystko się ułoży, obiecuję.”

Serce mi zamarło. Przez chwilę miałam nadzieję, że to jakiś żart, pomyłka. Ale pismo Ivana było nie do podrobienia.

– Co się stało? – zapytał mój brat Paweł, który wszedł do pokoju bez pukania.

– Nic… – skłamałam, chowając list do kieszeni.

Ale od tej chwili nic już nie było takie samo. Każda rozmowa z rodziną Ivana wydawała się podszyta jakimś sekretem. Jego matka unikała mojego wzroku, a siostra – Marta – nagle zaczęła mnie traktować z dystansem.

Kilka dni później zadzwonił nieznany numer.

– Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z panią Anną Nowak?

– Przy telefonie.

– Tu Katarzyna Kowalczyk… Chciałam złożyć kondolencje po śmierci Ivana.

Zamarłam. To ona. Kobieta z listu.

– Dziękuję… – wykrztusiłam.

– Chciałam tylko powiedzieć, że Ivan był dla mnie bardzo ważny. Proszę się nie gniewać… – jej głos załamał się.

Rozłączyłam się bez słowa. Przez kolejne dni nie mogłam spać. W głowie kłębiły mi się pytania: Kim była ta kobieta? Jak długo trwał ich romans? Czy byłam ślepa?

Zaczęłam przeglądać rzeczy Ivana. W starym telefonie znalazłam zdjęcia – wspólne wyjazdy, uśmiechy, pocałunki. Nie tylko z Katarzyną. Była jeszcze inna kobieta – młodsza ode mnie o co najmniej dziesięć lat. W albumie na komputerze ukryte foldery pełne zdjęć dzieci, których twarzy nie znałam.

Poczułam się jak statystka w czyimś filmie. Moje życie okazało się iluzją.

Wściekłość mieszała się z żalem. Chciałam krzyczeć na Ivana, ale on już nie mógł mi odpowiedzieć. Zamiast tego musiałam zmierzyć się z rodziną.

– Marta, czy ty wiedziałaś? – zapytałam szwagierkę podczas rodzinnego obiadu.

Zbladła.

– Aniu… Ivan miał swoje tajemnice. Ale kochał cię na swój sposób.

– Na swój sposób? – wybuchłam. – Zdradzał mnie przez lata! Ma dzieci z innymi kobietami!

W pokoju zapadła cisza. Mama Ivana zaczęła płakać.

– Nie chciałyśmy cię ranić – szepnęła Marta. – Myślałyśmy, że to minie…

Zrozumiałam wtedy, że wszyscy wokół wiedzieli więcej ode mnie. Byłam ostatnią osobą w tym teatrze kłamstw.

Przez kolejne tygodnie próbowałam poskładać swoje życie na nowo. Każdy dzień był walką z samotnością i poczuciem upokorzenia. Znajomi dzwonili z pytaniami, plotki rozchodziły się po osiedlu szybciej niż wiatr.

Pewnego dnia pod moimi drzwiami pojawiła się Katarzyna. Miała ze sobą małą dziewczynkę o oczach Ivana.

– Chciałam tylko… żebyś wiedziała – powiedziała cicho. – To jego córka. Nie chcę niczego od ciebie ani od waszej rodziny. Po prostu musiałam ci ją pokazać.

Patrzyłam na dziecko i czułam mieszaninę gniewu i współczucia. Ona też była ofiarą tej historii.

Po jej wyjściu długo siedziałam w milczeniu. Próbowałam zrozumieć, gdzie popełniłam błąd. Czy mogłam coś zauważyć wcześniej? Czy byłam zbyt ufna?

Minęły miesiące zanim odważyłam się wyjść do ludzi bez poczucia wstydu i żalu. Zaczęłam spotykać się z przyjaciółkami, wróciłam do pracy w bibliotece. Każdego dnia uczyłam się żyć na nowo – bez Ivana i bez iluzji.

Czasem myślę o nim z tęsknotą, czasem z wściekłością. Ale najczęściej czuję pustkę po człowieku, którego nigdy naprawdę nie znałam.

Czy można kochać kogoś tak bardzo i jednocześnie być dla niego zupełnie obcym? Czy prawda zawsze boli bardziej niż kłamstwo? Może to właśnie odwaga – żyć dalej mimo wszystkiego.