Młodzi rodzice w Polsce: Historia wczesnego rodzicielstwa i jego konsekwencji
„Nie mogę w to uwierzyć, że to się dzieje naprawdę!” – krzyknęłam, rzucając telefon na łóżko. Właśnie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Miałam zaledwie dziewiętnaście lat i całe życie przed sobą. Marzyłam o studiach na Uniwersytecie Warszawskim, chciałam podróżować, poznawać świat. A teraz? Teraz miałam zostać matką.
Kiedy powiedziałam o tym Piotrowi, mojemu chłopakowi, jego reakcja była mieszanką szoku i niedowierzania. „Ania, co my teraz zrobimy?” – zapytał, patrząc na mnie z przerażeniem w oczach. Wiedziałam, że nie będzie łatwo. Piotr miał pracę na pół etatu w sklepie spożywczym, a ja dorabiałam jako kelnerka w małej kawiarni na Mokotowie. Nasze zarobki ledwo wystarczały na opłacenie wynajmowanego mieszkania.
Rodzice nie byli zachwyceni. Moja mama, Ewa, była załamana. „Ania, przecież miałaś tyle planów! Jak mogłaś do tego dopuścić?” – mówiła ze łzami w oczach. Tata milczał, ale jego spojrzenie mówiło wszystko. Czułam się jak największa porażka.
Mimo wszystko postanowiliśmy z Piotrem, że spróbujemy. Zaczęliśmy szukać większego mieszkania, a ja zapisałam się na kursy online, żeby móc kontynuować naukę. Każdy dzień był wyzwaniem. Ciąża nie była łatwa – poranne mdłości, zmęczenie, a do tego stres związany z przyszłością.
Kiedy urodził się nasz syn, Kuba, wszystko się zmieniło. Spojrzałam na jego małą twarz i wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, żeby zapewnić mu jak najlepsze życie. Piotr był cudownym ojcem, ale nasze relacje zaczęły się psuć. Kłóciliśmy się o pieniądze, o brak czasu dla siebie nawzajem. Czułam się samotna i zagubiona.
Pewnego dnia, po kolejnej kłótni, Piotr wyszedł z domu i nie wrócił na noc. Siedziałam przy oknie, patrząc na deszcz spływający po szybie i zastanawiałam się, co poszło nie tak. Czy naprawdę byliśmy gotowi na to wszystko? Czy miłość wystarczy, by przetrwać te wszystkie trudności?
Kiedy Piotr wrócił następnego dnia, wyglądał na zmęczonego i przygnębionego. „Ania, musimy porozmawiać” – powiedział cicho. Wiedziałam, co to oznacza. Rozstaliśmy się kilka tygodni później. Było mi ciężko, ale wiedziałam, że to najlepsze rozwiązanie dla nas obojga.
Zostałam sama z Kubą. Każdy dzień był walką o przetrwanie. Pracowałam na dwa etaty i starałam się być jak najlepszą matką. Były dni, kiedy chciałam się poddać, ale wtedy patrzyłam na mojego syna i wiedziałam, że muszę walczyć dalej.
Moja mama zaczęła mnie wspierać bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. „Ania, jesteś silna i dasz sobie radę” – mówiła mi często. To jej słowa dodawały mi sił.
Minęły lata. Kuba dorastał i stawał się coraz bardziej samodzielny. Udało mi się skończyć studia i znaleźć lepszą pracę. Czasami zastanawiam się nad tym wszystkim, co przeszłam i czy mogłam coś zrobić inaczej.
Czy gdybym miała drugą szansę, podjęłabym te same decyzje? Czy miłość naprawdę wystarczy, by przetrwać wszystkie burze? A może to właśnie te trudności uczyniły mnie silniejszą? Co wy byście zrobili na moim miejscu?