Mąż mnie zdradził, a jego kochanka zadzwoniła do mnie w środku nocy. Nie wiem, co robić…

– Pani Anno? – usłyszałam w słuchawce cichy, drżący głos. Była 2:17 w nocy. Przez chwilę myślałam, że to jakiś żart albo pomyłka. – Tak, słucham? – odpowiedziałam zaspana, próbując nie obudzić śpiącej obok mnie córki. – Muszę pani coś powiedzieć… To ważne. Chodzi o pana Michała.

Michał. Mój mąż od piętnastu lat. Ojciec naszych dzieci. Człowiek, któremu ufałam bardziej niż sobie samej. W tej sekundzie poczułam, jak serce zaczyna mi walić jak młotem, a w gardle rośnie gula strachu.

– Kim pani jest? – zapytałam ostrożnie, już wiedząc, że ta rozmowa nie skończy się dobrze.

– Jestem… jestem osobą, z którą pani mąż się spotyka. Od ponad roku. Przepraszam… Nie mogę już tego dłużej ukrywać.

Nie pamiętam, co odpowiedziałam. Chyba nic. Siedziałam na brzegu łóżka, patrząc w ciemność, a łzy zaczęły same spływać mi po policzkach. W głowie miałam tylko jedno pytanie: dlaczego?

Następnego dnia Michał wrócił z delegacji wcześniej niż zwykle. Weszłam do kuchni, gdzie robił sobie kawę, i spojrzałam mu prosto w oczy.

– Kto to jest Magda? – zapytałam bez ogródek.

Zamarł. Przez chwilę miałam nadzieję, że zaprzeczy, że powie, że to pomyłka. Ale on tylko spuścił głowę i usiadł ciężko na krześle.

– Aniu… Ja… To nie tak miało być.

– To jak miało być? – głos mi się łamał. – Miałeś mnie okłamywać do końca życia?

Nie odpowiedział. Zaczął płakać. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie – bezradnego, zagubionego, żałosnego. Przez chwilę zrobiło mi się go żal. Ale potem przypomniałam sobie wszystkie te wieczory, kiedy mówił, że musi zostać dłużej w pracy; wszystkie weekendy spędzone „na szkoleniach”; wszystkie kłamstwa.

Przez kolejne dni żyliśmy jak duchy. Michał spał na kanapie w salonie, ja zamykałam się z dziećmi w sypialni. Nasza córka Zosia zaczęła zadawać pytania: „Mamo, dlaczego tata nie je z nami śniadania?”, „Czemu tata płacze?”. Syn Kuba zamknął się w sobie i przestał odzywać.

Moja mama przyjechała do nas z Lublina, kiedy dowiedziała się o wszystkim od sąsiadki (plotki rozchodzą się szybciej niż światło). – Aniu, musisz być silna dla dzieci – powtarzała mi codziennie, choć sama ledwo powstrzymywała łzy.

Wieczorami siedziałam na balkonie i patrzyłam na światła bloków naprzeciwko. Zastanawiałam się, ile kobiet przeżywa to samo co ja. Ile z nich dowiaduje się o zdradzie od kochanki swojego męża? Ile z nich ma odwagę odejść?

Pewnego dnia Magda napisała do mnie wiadomość: „Przepraszam. Nie chciałam niszczyć pani rodziny. On mówił, że już dawno nie jesteście razem”. Przez chwilę chciałam jej odpisać najgorsze rzeczy, ale potem pomyślałam: ona też jest ofiarą tej sytuacji.

Najgorsze były rozmowy z dziećmi. Zosia płakała i pytała: „Czy tata już nas nie kocha?”. Kuba zamknął się w pokoju i przestał jeść obiady. Michał próbował tłumaczyć się przed nimi, ale każde jego słowo brzmiało jak fałsz.

W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku. Uśmiechałam się do klientów w banku, rozmawiałam o kredytach hipotecznych i inwestycjach, a w środku czułam się jak wrak człowieka.

Pewnego wieczoru Michał przyszedł do mnie do kuchni i powiedział:
– Aniu, ja naprawdę cię kocham. Popełniłem błąd. Chcę to naprawić.

Spojrzałam na niego i zobaczyłam człowieka złamanego przez własne decyzje. Ale czy można odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone?

Mama mówiła: „Daj mu szansę dla dzieci”. Przyjaciółka Kasia radziła: „Odejdź póki możesz”. Ja sama nie wiedziałam już nic.

Minęły trzy miesiące od tamtej nocy. Wciąż nie podjęłam decyzji. Czasem myślę o rozwodzie, czasem o terapii małżeńskiej. Michał stara się jak może – gotuje obiady, zabiera dzieci na spacery, przynosi mi kwiaty bez okazji. Ale ja nie potrafię mu zaufać.

Każdego dnia budzę się z pytaniem: czy jestem jeszcze tą samą Anną sprzed zdrady? Czy można wybaczyć coś takiego? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę?

Czasem patrzę na siebie w lustrze i pytam: ile jeszcze jestem w stanie znieść? Czy wy byście wybaczyli?