Mamo, nie wiąż się z nim! – Historia o miłości, zazdrości i rodzinnych sekretach

– Mamo, nie rób tego! – krzyknęłam, trzaskając drzwiami kuchni tak mocno, że aż szklanki zadźwięczały w kredensie. Mama spojrzała na mnie zaskoczona, z łyżką w ręku, a jej nowy partner – ten cały Bartek – tylko uniósł brwi i uśmiechnął się kpiąco. W tej chwili miałam ochotę rzucić w niego czymkolwiek, byle tylko zniknął z naszego życia.

Nazywam się Julia. Mam 27 lat i od zawsze byłam najważniejsza dla mojej mamy. Ojciec odszedł, gdy miałam pięć lat – zostawił nas dla młodszej kobiety i od tamtej pory byłyśmy tylko we dwie. Przez lata trzymałyśmy się razem jak dwa liście na wietrze. Mama była moją opoką, a ja jej powierniczką. Do czasu, aż pojawił się Bartek.

Poznała go w pracy – mama jest pielęgniarką na oddziale chirurgii w szpitalu wojewódzkim w Toruniu. Bartek był nowym ratownikiem medycznym, przystojny, wysportowany, z tym swoim zawadiackim uśmiechem i tatuażem na przedramieniu. Miał 36 lat – tylko dziewięć lat więcej ode mnie i aż piętnaście mniej od mamy. Gdy pierwszy raz go zobaczyłam, poczułam się jakby ktoś podmienił mi rzeczywistość.

– Julia, poznaj Bartka – powiedziała mama pewnego popołudnia, gdy przyszłam do niej po pracy. – Zostanie na kolacji.

– Miło mi – rzucił Bartek i wyciągnął rękę. Uścisnęłam ją chłodno.

Od tamtej pory wszystko zaczęło się zmieniać. Mama nagle zaczęła nosić kolorowe sukienki, malować usta na czerwono i śmiać się głośniej niż zwykle. W domu pojawiły się nowe zapachy – męskie perfumy, piżmo i dym papierosowy. Bartek coraz częściej zostawał na noc.

Nie mogłam tego znieść. Czułam się zdradzona. Przecież to ja byłam jej najbliższą osobą! Zaczęłam unikać mamy, wracałam późno do swojego mieszkania na Rubinkowie, a gdy już dzwoniła – odbierałam niechętnie.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie ciotka Renata.

– Julia, twoja mama chyba oszalała! Widziałam ją dziś z tym młodym… Jak on się nazywa? Bartek? Siedzieli w kawiarni pod rękę jak nastolatki! Ludzie gadają…

– Nie chcę o tym rozmawiać – przerwałam jej ostro.

Ale nie mogłam przestać myśleć o tym, co powiedziała ciotka. Ludzie rzeczywiście zaczęli plotkować. Sąsiadka spod czwórki rzucała mi dziwne spojrzenia na klatce schodowej, a koleżanki mamy z pracy szeptały za jej plecami.

W końcu nie wytrzymałam i pojechałam do mamy. Otworzył mi Bartek.

– Cześć, Julka! Twoja mama właśnie robi sernik – powiedział z tym swoim luzackim tonem.

– Nie jestem Julka – syknęłam i weszłam do środka.

Mama stała przy kuchence w nowej bluzce z cekinami.

– Cześć córeczko! – uśmiechnęła się szeroko. – Zjesz z nami?

– Przyszłam porozmawiać – powiedziałam chłodno.

Bartek wyczuł napięcie i wyszedł na balkon zapalić papierosa.

– Mamo… co ty wyprawiasz? On jest młodszy od ciebie o piętnaście lat! Ludzie gadają…

Mama spojrzała na mnie smutno.

– Julia, czy ty naprawdę myślisz, że jestem taka stara? Mam dopiero 51 lat! Chcę być szczęśliwa…

– Ale dlaczego akurat z nim? Przecież on mógłby być moim bratem!

Mama westchnęła ciężko.

– Wiesz, ile lat byłam sama? Twój ojciec zostawił mnie dla młodszej kobiety. Przez lata myślałam tylko o tobie. Teraz chcę pomyśleć o sobie.

Poczułam gulę w gardle. Chciałam coś powiedzieć, ale zabrakło mi słów. Wyszłam trzaskając drzwiami.

Przez kolejne tygodnie unikałam mamy. Spotykałyśmy się tylko przypadkiem – w sklepie albo na przystanku autobusowym. Każda rozmowa kończyła się kłótnią.

W końcu zadzwoniła do mnie babcia Zofia.

– Julia, twoja mama jest nieszczęśliwa przez ciebie! Może powinnaś trochę odpuścić? Każdy ma prawo do miłości…

Nie chciałam słuchać tych rad. Byłam przekonana, że Bartek ją wykorzystuje. Przecież widziałam jego zdjęcia na Facebooku – imprezy, siłownia, selfie z innymi kobietami. Pewnego dnia postanowiłam go śledzić.

Zobaczyłam go w galerii handlowej z jakąś blondynką. Śmiali się i trzymali za ręce. Zrobiłam im zdjęcie telefonem i wysłałam mamie.

– To twój Bartek? – napisałam krótko.

Mama nie odpisała przez dwa dni. W końcu zadzwoniła zapłakana.

– Julia… To była jego siostra. Dziękuję ci za troskę, ale nie chcę już więcej twojej pomocy!

Zrozumiałam wtedy, że przekroczyłam granicę. Moja zazdrość i strach o mamę zamieniły mnie w kogoś, kim nigdy nie chciałam być.

Kilka dni później Bartek przyszedł do mojego mieszkania.

– Musimy pogadać – powiedział stanowczo.

Usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał prosto w oczy.

– Kocham twoją mamę. Wiem, że trudno ci to zaakceptować, ale nie jestem tu dla pieniędzy ani mieszkania. Mam własne życie i własne pieniądze. Chciałem tylko być szczęśliwy z kimś, kto mnie rozumie.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po raz pierwszy zobaczyłam w nim człowieka, a nie zagrożenie.

Wkrótce potem mama zachorowała na grypę. Bartek opiekował się nią dzień i noc – gotował rosół, robił zakupy, nawet sprzątał mieszkanie. Widziałam ich razem i pierwszy raz od dawna poczułam spokój.

Pewnego wieczoru mama poprosiła mnie na rozmowę.

– Julia… Przepraszam cię za wszystko. Wiem, że było ci ciężko zaakceptować Bartka. Ale on naprawdę mnie kocha. I ja jego też…

Popłakałyśmy się obie jak dzieci.

Od tamtej pory zaczęłam patrzeć na ich związek inaczej. Zrozumiałam, że mama ma prawo do szczęścia – nawet jeśli to szczęście wygląda inaczej niż sobie wyobrażałam.

Dziś Bartek jest częścią naszej rodziny. Czasem jeszcze czuję ukłucie zazdrości albo żalu za tymi dawnymi czasami, gdy byłyśmy tylko we dwie. Ale widząc mamę szczęśliwą wiem, że zrobiłam dobrze pozwalając jej kochać po swojemu.

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę mamy prawo decydować o szczęściu naszych bliskich? A może powinniśmy po prostu nauczyć się kochać ich takimi, jakimi są?