Sąsiad znał zbyt wiele tajemnic – historia z bloku na warszawskim Ursynowie

Drzwi do mieszkania trzasnęły z hukiem, a ja aż podskoczyłam na dźwięk tego znajomego, nieprzyjemnego echa. – Pani Marto! – rozległo się na klatce schodowej. – Pani Marto, proszę zaczekać! Musimy porozmawiać!

To był pan Roman, sąsiad z naprzeciwka. Od miesięcy czułam na sobie jego wzrok – taki świdrujący, natarczywy, jakby czekał tylko na okazję, by wtrącić się w moje sprawy. Zatrzymałam się na półpiętrze, bo wiedziałam, że jeśli teraz ucieknę, będzie mnie śledził przez cały dzień.

– O co chodzi? – zapytałam chłodno, próbując ukryć drżenie głosu.

Roman podszedł bliżej, zbyt blisko. Pachniał tanim tytoniem i czymś kwaśnym. – Widziałem pani męża wczoraj wieczorem pod sklepem na rogu. Nie był sam. – Zrobił dramatyczną pauzę. – Była z nim ta młoda blondynka z trzeciego piętra. Wie pani, ta, co zawsze wraca późno i nosi te krótkie spódniczki.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Mój mąż, Piotr? Z kimś innym? Przez chwilę chciałam wybuchnąć śmiechem – przecież to absurdalne! Ale Roman patrzył na mnie z takim triumfem, że zaczęłam się zastanawiać. Czyżby coś przede mną ukrywał?

– Może się pan pomylił – rzuciłam szybko. – Piotr miał dyżur w szpitalu.

Roman pokręcił głową. – Mam zdjęcie. – Wyciągnął telefon i pokazał mi rozmazaną fotografię: sylwetka mojego męża i kobieta o jasnych włosach, stojący blisko siebie pod światłem latarni.

– Po co mi to pan pokazuje? – zapytałam ostro.

– Bo sąsiedzi powinni sobie pomagać – odpowiedział z uśmiechem. – Lepiej wiedzieć wcześniej niż później.

Wróciłam do mieszkania z bijącym sercem. W kuchni czekała na mnie córka, Julia, która od kilku miesięcy mieszkała z nami po rozstaniu z narzeczonym.

– Mamo, wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.

– To tylko Roman ze swoimi plotkami – mruknęłam i zaczęłam nerwowo wycierać blat.

Julia spojrzała na mnie podejrzliwie. – Co tym razem?

– Twierdzi, że widział Piotra z jakąś kobietą. Pokazał mi nawet zdjęcie.

Córka przewróciła oczami. – Mamo, przecież tata nigdy by cię nie zdradził. Roman to stary plotkarz!

Chciałam jej uwierzyć, ale niepokój już we mnie kiełkował. Wieczorem Piotr wrócił zmęczony po dyżurze. Usiadł przy stole i zaczął opowiadać o pacjentach.

– Jak było w pracy? – zapytałam niby od niechcenia.

– Ciężko. Jeden chłopak po wypadku rowerowym, całą noc walczyliśmy o jego nogę…

Przyglądałam mu się uważnie. Czy kłamał? Czy tylko ja widziałam cień winy w jego oczach?

Następnego dnia Roman znów zaczaił się na mnie przy windzie.

– Pani Marto, wie pani, że ta blondynka to córka pani Zawadzkiej? Ona już raz rozbiła komuś małżeństwo! Lepiej mieć oczy szeroko otwarte…

Zacisnęłam pięści. – Proszę przestać mnie śledzić i zajmować się moją rodziną!

Ale plotki już rozlały się po bloku jak rozpuszczona farba. Sąsiadka z dołu zaczęła patrzeć na mnie ze współczuciem, a starszy pan z siódmego piętra unikał mojego wzroku.

W domu atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Julia zaczęła pytać ojca o każdą godzinę jego dnia. Ja przestałam spać po nocach, analizując każde słowo Piotra.

W końcu nie wytrzymałam.

– Piotrze, musimy porozmawiać – powiedziałam pewnego wieczoru.

Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem. – O co chodzi?

– O tę blondynkę z trzeciego piętra. Roman twierdzi, że cię z nią widział pod sklepem.

Piotr westchnął ciężko i opadł na krzesło.

– Marta… Ona poprosiła mnie o pomoc z samochodem. Miała przebitą oponę i nie wiedziała co zrobić. To wszystko.

– Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?

– Bo wiedziałem, że zaraz będą plotki! W tym bloku nic się nie ukryje!

Zapanowała cisza. Julia weszła do kuchni i spojrzała na nas oboje.

– Widzisz mamo? Plotki niszczą ludzi szybciej niż prawda.

Ale to nie był koniec problemów. Roman zaczął rozpowiadać kolejne rewelacje: że widział Julię wychodzącą późno w nocy z mieszkania sąsiada Marka; że słyszał awanturę u nas w domu; że Piotr ma długi i ukrywa je przede mną.

Wkrótce cała rodzina była skłócona. Julia obraziła się na ojca za to, że jej nie ufa; Piotr miał pretensje do mnie o brak wsparcia; ja czułam się osaczona i samotna we własnym domu.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie moja siostra, Anna.

– Marta, słyszałam od znajomej z twojego bloku jakieś bzdury o Piotrze… Co tam się dzieje?

Zalałam się łzami i opowiedziałam jej wszystko.

– Musicie porozmawiać szczerze i odciąć się od tego człowieka! Sąsiedzi zawsze będą gadać!

Ale jak odciąć się od kogoś, kto mieszka naprzeciwko i zna każdy twój krok?

Tymczasem Roman posunął się jeszcze dalej: zaczął podrzucać listy do naszej skrzynki pocztowej – anonimowe donosy o rzekomych zdradach Piotra i moich rzekomych romansach z nauczycielem Julii ze szkoły muzycznej.

Pewnego wieczoru wybuchła prawdziwa awantura:

– Mam już tego dość! – krzyknęła Julia. – Przez tego starego dziada nie mogę normalnie żyć! Wszyscy patrzą na mnie jakbym była jakąś ladacznicą!

Piotr trzasnął drzwiami od łazienki tak mocno, że popękały kafelki przy futrynie.

A ja? Ja usiadłam na podłodze w kuchni i płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez.

Następnego dnia postanowiłam działać. Poszłam do administracji osiedla i zgłosiłam nękanie przez Romana. Zebrałam podpisy innych sąsiadów, którzy też mieli go dość.

Roman dostał oficjalne upomnienie i przez kilka tygodni nie wychodził z mieszkania.

W domu powoli zaczynało być spokojniej. Z Piotrem długo rozmawialiśmy o zaufaniu i o tym, jak łatwo można je stracić przez cudze słowa. Julia znalazła nową pracę poza Warszawą i wyprowadziła się do własnego mieszkania.

Ale blizny pozostały. Każdy dzwonek do drzwi przyprawiał mnie o dreszcze; każde spojrzenie sąsiadów budziło podejrzenia.

Czasem zastanawiam się: czy to my daliśmy się zmanipulować plotkarzowi? Czy może sami byliśmy już tak słabi jako rodzina, że wystarczyła jedna iskra?

Czy można odbudować zaufanie po takim piekle? A może sąsiedzkie tajemnice zawsze będą wisieć nad naszym życiem jak cień?