Zdrada, która wróciła rykoszetem: Moja siostra, mój wróg

Telefon zadzwonił o 2:17 w nocy. Dźwięk przeszył ciszę jak nóż. Zerwałam się z łóżka, serce waliło mi jak oszalałe. – Elka, musisz przyjechać! – głos mojej mamy był roztrzęsiony, łamiący się. – Co się stało? – zapytałam, już szukając kluczy do samochodu. – Twój ojciec… on… on zniknął. I… i twoja siostra też.

To był początek końca mojego świata. Zawsze myślałam, że nasza rodzina jest zwyczajna – trochę kłótni, trochę śmiechu, wspólne święta, czasem ciche dni. Ale tej nocy wszystko się rozpadło. Gdy wbiegłam do domu rodziców w małym miasteczku pod Radomiem, mama siedziała na podłodze w kuchni, tuląc do piersi stary sweter ojca. – Zosia… ona zabrała mu wszystkie dokumenty i pieniądze – wyszeptała. – I wyjechali razem.

Zosia była moją młodszą siostrą. Zawsze piękniejsza, bardziej przebojowa, potrafiła owinąć wszystkich wokół palca. Ja byłam tą rozsądną – studia, praca w urzędzie, mąż, dwójka dzieci. Zosia wiecznie szukała przygód i kłopotów. Ale żeby tak zdradzić własną matkę? Własną siostrę?

Przez kolejne dni żyliśmy jak w amoku. Mama nie jadła, nie spała, tylko powtarzała: – Jak ona mogła? Przecież to jej ojciec! A ja próbowałam wszystko poskładać: dzwoniłam po szpitalach, na policję, do znajomych Zosi. Nikt nic nie wiedział. Mąż patrzył na mnie z troską, ale widziałam w jego oczach cień niepokoju – czy ja też kiedyś odejdę?

Po tygodniu przyszła wiadomość: list polecony z Gdańska. W środku kartka z kilkoma słowami: „Nie szukajcie nas. Musiałam to zrobić. Zosia”.

Mama załamała się zupełnie. Ja musiałam być silna dla niej i dla siebie. Ale nocami płakałam w poduszkę, bo nie mogłam pojąć: dlaczego? Co się stało między Zosią a ojcem? Czy coś przeoczyłam?

Wkrótce zaczęły wychodzić na jaw kolejne sekrety. Sąsiadka powiedziała mi na targu: – Pani Elu, widziałam Zosię z ojcem w banku tydzień temu. Wyglądali na bardzo pokłóconych. A potem… potem on wyszedł sam i płakał.

Zaczęłam drążyć. Przeglądałam papiery ojca, szukałam śladów w komputerze. I wtedy znalazłam: przelewy na konto Zosi przez ostatnie dwa lata. Spore sumy. Mama nic o tym nie wiedziała.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytałam ją cicho wieczorem.
– Myślałam, że pomaga jej stanąć na nogi… Ale ona tylko brała i brała… A potem zaczęła grozić, że jeśli nie dostanie więcej, powie wszystkim o jego romansie sprzed lat.

Zatkało mnie.

– Romansie?!
– Tak… z tą kobietą z biblioteki… Zosia to odkryła i zaczęła szantażować ojca.

Wtedy wszystko zaczęło układać się w całość. Ojciec był coraz bardziej przygaszony, mama coraz bardziej nerwowa, a Zosia coraz bardziej rozkapryszona i roszczeniowa. W końcu ojciec nie wytrzymał i uciekł razem z nią – może miał nadzieję ją uratować? Może chciał naprawić błędy?

Mijały miesiące. Mama zamknęła się w sobie, ja próbowałam żyć dalej – dzieci, praca, dom. Ale ciągle czułam ten ciężar na sercu. Pewnego dnia dostałam wiadomość od Zosi na Messengerze:

„Elka, musisz mnie wysłuchać. Tata jest chory. Bardzo chory. Potrzebuje pomocy.”

Pojechałam do Gdańska bez słowa mamie. Znalazłam ich w małym mieszkaniu na obrzeżach miasta. Ojciec był cieniem człowieka – wychudzony, blady, ledwo mówił.

– Elżbieta… przepraszam cię za wszystko… – wyszeptał.
– Tato… dlaczego? Dlaczego uciekłeś?
– Chciałem chronić was przed prawdą… Ale prawda zawsze dogania człowieka.

Zosia siedziała z boku, milcząca, zapuchnięta od płaczu.
– Nie wiedziałam, że tak to się skończy… Myślałam tylko o sobie… Chciałam być ważna… Chciałam mieć coś swojego…

Wróciłam do domu rozbita jeszcze bardziej niż wcześniej. Mama nie chciała słyszeć o wybaczeniu.
– Ona już nie jest moją córką! – krzyczała przez łzy.

A ja? Ja byłam rozdarta między lojalnością wobec matki a współczuciem dla siostry i ojca.

Ojciec zmarł dwa miesiące później. Pogrzeb był cichy – tylko ja i Zosia staliśmy nad grobem. Mama nie przyszła.

Po wszystkim Zosia wyjechała za granicę. Nie mamy kontaktu do dziś.

Czasem patrzę na zdjęcia z dzieciństwa i pytam siebie: kiedy to wszystko się popsuło? Czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy rodzina naprawdę jest najważniejsza, jeśli potrafi tak bardzo zranić?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć taką zdradę? Czy są granice, których nawet rodzina nie powinna przekraczać?